Przed nami jedno z najważniejszych świąt chrześcijańskich – Boże Narodzenie – które poprzedzi oczywiście wieczór wigilijny. Wigilia to po łacinie „czuwanie” i pierwotnie używano tego słowa dla oznaczenia nocnej straży, natomiast w kościołach chrześcijańskich mianem „wigilii” określano dzień poprzedzający wielkie święto, czyli w tym wypadku – narodziny Jezusa w Betlejem. Bezpośrednie pochodzenie wigilii wiąże się z wprowadzeniem świąt Bożego Narodzenia do kalendarza świąt chrześcijańskich w IV wieku. Wtedy też synod w Laodycei zabronił organizowania biesiad w świątyniach, więc wierni przenieśli je do swoich domów. Mniej więcej w VI wieku tradycją było już organizowanie wspólnej kolacji, nazwanej wigilią. Choć dziś Wigilia wydaje się częścią kulturowej spuścizny chrześcijaństwa i jest świętem rodzinnym, pobrzmiewa w niej echo dużo starszych, pogańskich obrzędów związanych z zimowym przesileniem dnia z nocą, w których bardzo ważną rolę odgrywa natura. Warto więc pamiętać o jej ścisłym związku ze światem przyrody, a zwłaszcza rytmem pór roku i zatroszczyć się o to, by Wigilia była nie tylko świętem rodzinnym, ale i otwartym na ekologię.
Nasi przodkowie czcili naturę
Jeśli zastanowić się jak synkretyczne korzenie posiada Wigilia Bożego Narodzenia, jedno z najważniejszych świąt chrześcijańskich, okazuje się, że nasi praprzodkowie Słowianie, Germanie, a nawet Rzymianie uznawali czas między 24 a 25 grudnia za okres magiczny. Wtedy właśnie wypadało przesilenie zimowe, najdłuższa noc roku, moment, od którego każdy kolejny dzień stawał się dłuższy – odradzało się więc na powrót światło, a wraz z nim – życie. W czasie najdłuższej nocy w roku na ziemię wracały duchy zmarłych, można było prosić je o przebaczenie, wywróżyć przyszłość i wyjednać dobre plony. Słowianie obchodzili w tym czasie Święto Godowe (Szczodre Gody), czyli rozciągnięty na kilka dni czas palenia na cmentarzach ognisk, rytualnych uczt, tańców i wróżb. Warto pamiętać, że mianem Godów określano nieco później, w średniowieczu, czas od Bożego Narodzenia do święta Trzech Króli, a słowo „god/gody” w języku starosłowiańskim oznaczało zarówno czas świąteczny, jak i rok, czyli zakończenie starego roku wegetacyjnego i nadejście nowego. Plemiona germańskie w grudniu obchodziły święto Jul, 25 grudnia wypadały narodziny perskiego boga słońca Mitry, Rzymianie świętowali Saturnalia ku czci boga rolnictwa Saturna (19–23 grudnia), a w IV wieku wprowadzone zostało w Rzymie święto Sol Invictus, czyli święto Niezwyciężonego Słońca, popieranego jako oficjalny kult w czasie panowania cesarza Juliana Apostaty. Co ciekawe, przydomek Apostaty, czyli odstępcy nadali cesarzowi komentatorzy chrześcijańscy, ponieważ cesarz był ostatnim władcą rzymskim, chcącym wyznawania tradycyjnych bogów rzymskich… Jedno jest pewne, nasi przedchrześcijańscy przodkowie czcili w tym czasie naturę, światło i słońce, od którego zależne jest całe życie na naszej planecie, a rola światła w zwyczajach wigilijnych nadal jest istotna (np. lampki na choince, świeca adwentowa).
Wszystkie te elementy niewątpliwie wpłynęły na decyzję kościoła, by właśnie noc przesilenia i dzień narodzin boga słońca Mitry, czyli 25 grudnia, skonsolidować w jedno święto: symboliczny czas narodzin Jezusa Chrystusa, czyli Boże Narodzenie.
Jeśli kogoś dziwi pomyłka dotycząca dat przesilenia na półkuli północnej, warto przypomnieć, że używanie kalendarza juliańskiego spowodowało, że w IV wieku przesilenie przesunęło się z 25 na 22 grudnia, a w XVI wieku wypadało już 12 grudnia i dopiero wprowadzenie kalendarza gregoriańskiego w XVI wieku, wraz z usunięciem 10 dni, ustaliło termin przesilenia na 22 grudnia. Z tego samego powodu kościół prawosławny oraz greckokatolicki, który nadal posługuje się wcześniejszym kalendarzem juliańskim, obchodzi wigilię Bożego Narodzenia 6 stycznia.
Wigilijne zwyczaje, czyli o czym warto pamiętać!
Na terenie Polski wigilia stała się stałym elementem świąt kościelnych po przyjęciu chrześcijaństwa, ale upowszechniła się dopiero w XVIII wieku, a w XIX wieku stała się jednym z najważniejszych dni w roku. Wieczór ten obchodzi się uroczyście również na Litwie, Słowacji, w Czechach, we Włoszech i w Austrii. Choć w dobie globalizacji i konsumpcji ogromną wagę przywiązuje się do stosu prezentów pod udekorowaną choinką, nie ten element wieczoru jest najważniejszy! Wigilia wchłonęła przecież dużą część obrzędów pogańskich, zwyczaje regionalne przemieszały się z chrześcijaństwem, dlatego dziś niekoniecznie zdajemy sobie sprawę, skąd pochodzi zwyczaj ustawienia dodatkowego nakrycia, sianka pod obrusem czy choinki.
Choinka nie zawsze towarzyszyła świętom. Jej poprzedniczką była „podłaźniczka” lub „jutka”, czyli kilka gałęzi sosnowych, jodłowych lub świerkowych, ozdobionych jabłkami, orzechami, słomianymi gwiazdami i „światami”, czyli kolorowymi opłatkami.
Podłaźniczkę wieszano pod sufitem lub nad drzwiami, miała chronić przed urokami, zapewniać zdrowie, a ze względu na wiecznie zielone szpilki – także płodność. Na przykład na Podhalu zakazywano zrywać jabłka z podłaźniczki pod groźbą choroby, jej dekoracja była pokarmem dla dusz zmarłych przodków. Gałęzie podłaźniczki gospodarz musiał ściąć w lesie o świcie w wigilię Bożego Narodzenia i przynieść je jak najszybciej do domu – by tak samo szybko wschodziło zboże na jego polu. Natomiast zwyczaj ubierania i stawiania w domu choinki trafił do Polski dość późno, bo pod koniec XVIII wieku z Niemiec. Rodowód drzewka wywodził się z Alzacji. Początkowo w Polsce choinki ubierano głównie w domach ewangelickiego mieszczaństwa o niemieckich korzeniach, później zwyczaj przyjął się w dworach na Pomorzu, Mazurach i Śląsku. W miastach Polski centralnej i wschodniej choinka rozpowszechniła się dopiero w XX wieku, a na wsie trafiła po I wojnie światowej. W obu wariantach zielone gałązki symbolizowały życie i jego odradzanie (drzewo życia).
Dzień wigilijny miał znaczenie magiczne nawet w drobnych szczegółach – wierzono, że jaka wigilia, taki będzie i przyszły rok. Nie można było się więc kłócić, ale także nie należało nikomu niczego pożyczać, ani zbyt długo siedzieć – co dotyczyło, niestety, głównie krzątających się gospodyń. Ważne było, kto pierwszy odwiedzi dom tego dnia – jeśli była to kobieta, mogła przynieść pecha. Dlatego po domach chodzili połaźnicy, mali chłopcy, którzy składali życzenia, i których wizyta zwiastowała pomyślność. Na kresach wschodnich i na Kielecczyźnie ich rolę pełnili starsi mężczyźni, którzy w podziękowaniu za życzenia byli wynagradzani szczodrakami, czyli bezmięsnymi rogalami z serem, grzybami lub kapustą (w zależności od regionu szczodrakami obdarowywano też w święto Trzech Króli, a dziś można je upiec według przepisu.
Jeszcze przed wigilią w czterech rogach domu ustawiano snopki żyta, owsa, jęczmienia i trochę grochu, by po kolacji ukręcić z nich małe powrózła i obwiązać nimi symbolicznie drzewa w sadzie, aby rodziły zdrowe, dorodne owoce. Siano wkładano też pod obrus wigilijny – według tradycji chrześcijańskiej miało ono symbolizować ubóstwo stajni, w której narodził się Jezus, ale siano służyło też do wróżb małżeńskich: zielone źdźbło zwiastowało ślub, źdźbło żółte – staropanieństwo/starokawalerstwo, zwiędłe – długie czekania na pannę/ kawalera. Do stołu zasiadano, gdy na niebie zabłysła pierwsza gwiazda, symbolizująca Gwiazdę Betlejemską, wskazującą pasterzom drogę do stajni betlejemskiej. Przed kolacją należało podzielić się opłatkiem, czyli przaśnym (niekwaszonym i niesolonym) płatkiem chlebowym, symbolem pojednania i przebaczenia. Oczywiście, miał on też funkcję magiczną – kolorowe opłatki dodawano do siana bydłu, by uchronić je przed chorobami, rozrzucano w ogrodzie, aby dobrze obradzał i wrzucano do studni, aby oczyścić wodę. Dzieci dostawały niekiedy opłatek posmarowany miodem, tak zwany radośnik i to głównie im przekazywano drobne podarki.
Najbardziej cieszy jednak inna, zapomniana tradycja, do której warto wrócić! Podczas wieczerzy wigilijnej na wsiach w domach chłopskich nie jedzono nie tylko mięsa zwierząt, ale również ryb! Wierzono, że woda to siedlisko złych mocy i demonów wodnych, które mogą przynieść człowiekowi nieszczęście. Dlatego na stole wigilijnym mogło się znaleźć wyłącznie pożywienie zebrane z pól, lasów i ogrodu, czyli miód, mak, grzyby, warzywa, owoce, potrawy mączne. Warto wrócić do tej tradycji! Sporo przepisów na wegańskie przysmaki wigilijne znajdziecie w publikacji stowarzyszenia Empatia – Wegańskie Święta. Dziel się smakiem i empatią, a przepisy na tradycyjne potrawy wigilijne w wersji wegetariańskiej – bez ości – poleca też stowarzyszenie Otwarte Klatki
A tak XIX-wieczne potrawy wigilijne z Mazowsza opisuje Władysław Stanisław Reymont w „Chłopach”:
Najpierw był buraczany kwas, gotowany na grzybach z ziemniakami całymi (…), później zaś pszenne kluski z makiem, a potem szła kapusta z grzybami, olejem również omaszczona, a na ostatek podała Jagusia przysmak prawdziwy, bo racuszki z gryczanej mąki z miodem zatarte i w makowym oleju uprażone, a przegryzali to wszystko prostym chlebem, bo placka ni strucli, że z mlekiem i masłem były, nie godziło się jeść dnia tego…
Na stołach powinna się pojawić nieparzysta liczba potraw (od 5 do 13, w zależności od zamożności domu), za to liczba gości przy stole powinna być parzysta; przy stole wigilijnym zostawiano też dodatkowe nakrycia dla niespodziewanego gościa, który zapuka do drzwi w trakcie kolacji. Ten zwyczaj ma szczególnie interesujące korzenie. Na przykład na Podkarpaciu wcześniej otwierano drzwi, aby wpuścić dusze zmarłych i to dla nich przeznaczona była dodatkowa misa, a w trakcie całej wigilii nikomu poza gospodynią nie wolno było wstawać od stołu, jeśli chciał przeżyć w dobrym zdrowiu kolejny rok. Usuwano też odzież z kołków, aby dusze zmarłych mogły na nich przysiąść. W niektórych regionach przez cały czas trwania wigilii trzymano w dłoni łyżkę, a chłopcy pasący bydło zbierali je po kolacji wszystkie razem i wiązali, aby w przyszłym roku bydło się nie rozpraszało po łąkach. Mniej więcej od XVI wieku śpiewano po kolacji pieśni religijne związane z Bożym Narodzeniem, czyli współczesne kolędy (najstarsza polska kolęda, „Zdrów bądź, Królu anielski” pochodzi z 1492 roku i została najprawdopodobniej przetłumaczona z języka czeskiego). Repertuar kolęd polskich jest zresztą imponujący, bo to niemal 500 pieśni, w tym wiele tekstów poetyckich skomponowanych do melodii poloneza, mazurka czy kołysanki. Tradycyjnym zakończeniem Wigilii była pasterka, czyli msza odbywająca się o 12 w nocy i przypominająca czuwanie pastuszków w Betlejem. W kościołach można też było obejrzeć jasełka, czyli żywe szopki, w których odgrywano sceny narodzin Jezusa w Betlejem. Tradycję tę zapoczątkował święty Franciszek, który w 1223 roku, po raz pierwszy przedstawił narodziny Jezusa w stajni wśród zwierząt jako pamiątkę wydarzenia sprzed lat.
Ekologiczna wigilia? Tak!
Współczesna Wigilia pomija wiele ze starych zwyczajów: większość z nas mieszka w dużych miastach i miasteczkach, nie mamy już tak bezpośredniego kontaktu z naturą, jak nasi przodkowie – nie uprawiamy własnoręcznie pola, nie pasiemy bydła, nie szczepimy drzew w sadzie. Media i brak refleksji doprowadzają do tego, że jedno z najpiękniejszych, rodzinnych świąt zamienia się w slalom wózkami między półkami w markecie w poszukiwaniu prezentów i gadżetów, które po świętach wylądują w koszu, zatruwając środowisko. Czy można ten czas spędzić inaczej i zatroszczyć się o naturę? Niewątpliwie tak!
Po pierwsze: Choinka, czyli rodzinne dzieło. Sztuczna choinka jest wprawdzie trwała, ale trudno nazwać ją ekologiczną, zwłaszcza że nie można jej poddać recyklingowi. Jeśli nie wyobrażasz sobie świat bez choinki, ale martwisz się, że jej zakup niszczy las, wystarczy pamiętać o dwóch rzeczach – kupić choinkę w sprawdzonym punkcie, który sprzedaje drzewka z plantacji choinkowej z certyfikatem FSC lub PEFC, a nie z dzikiego wyrębu, a do tego – kupić drzewko w donicy, wtedy będzie je można posadzić w ogrodzie lub na trawniku osiedlowym wiosną. Taka choinka zostanie z nami na lata! Jak dbać o choinki i jak się z nimi obchodzić opisała już w artykule Gosia Świderek , a jeśli ktoś z Was ma jeszcze pytania, kampania „Kupuj odpowiedzialnie!” służy radą.
Równie ważne jest ozdobienie choinki – naprawdę nie musimy co rok kupować nowych ozdób, z których większość produkowana jest w Chinach, w warunkach szkodliwych dla pracowników fabryk. Warto rozejrzeć się na strychu, poszukać starych, babcinych ozdób i podać je małej renowacji. Możemy też wrócić do starej tradycji i ozdobić naszą choinkę własnoręcznie – szyjąc wspólnie ze znajomymi i rodziną materiałowe zabawki, papierowe aniołki, piekąc pierniczki, które powiesimy na choince zamiast bombek, nawlekając na zawieszki orzechy, ususzone plasterki pomarańczy, jabłka. Można się przy tym świetnie bawić, masę inspiracji na ozdoby świąteczne znajdziecie na stronie kampanii Kupuj odpowiedzialnie! oraz w naszym edukacyjnym pakiecie wigilijnym.
Po drugie: Ryby lubią pływać, dajmy im święty spokój! Wystarczy jedna wizyta w hipermarkecie, aby zrozumieć, że stłoczone w akwariach ryby czują ból i przerażenie, duszą się, są poranione, a pakowanie ich na wpół żywych do reklamówek to okrucieństwo. Od kilku lat o wigilię przyjazną dla karpi walczy stowarzyszenie Empatia. Tradycyjna wigilia była w pełni postna, nie jedzono żadnych żywych stworzeń, możemy wrócić do tej tradycji! Zapraszamy do zapoznania się z programem „Weganizm. Spróbujesz?”, czyli ponad 120 blogami wegetariańskimi i przepisami na wegańskie święta: ryby można też zastąpić zupą miso, algami, paprykarzem warzywnym czy tofu a’la „ryba”, a wszystkie te przepisy znajdziecie w „Kuchni bez ości” – przepisach przygotowywanych przez „Otwarte klatki”. Po prostu palce lizać!
Po trzecie: Zakupy nie są sednem świąt! Najwspanialszy prezent to ten własnoręcznie zrobiony przez przyjaciela! Naprawdę nie warto spędzać czasu przed świętami biegając po sklepach i stojąc w długich kolejkach. Najpierw zastanówmy się, czy naprawdę potrzebujemy aż tylu przedmiotów, które produkowane są wyłącznie po to, by zaspokoić chwilową zachciankę i mnóstwa jedzenia, które po świętach wyrzucimy do kosza. Kupujmy odpowiedzialnie! To samo dotyczy oczywiście prezentów – zabawki dla dzieci powstające w krajach Globalnego Południa, których produkcja łamie prawa pracownicze, możemy zastąpić wykonanymi własnoręcznie drobiazgami lub bonami na prezenty niematerialne, np. wspólne wyjście do teatru, kina, na lodowisko czy na ściankę wspinaczkową – przykładowe propozycje znajdziecie w naszym pakiecie wigilijnym. Nie macie pomysłu, jaki prezent zrobić? Polecamy profil społeczności 1001 sposobów na własnoręczny prezent, od szalika zrobionego na drutach, przez ciasto upieczone dla znajomych po własnoręcznie wykonane kolczyki – ogranicza nas tylko wyobraźnia!
Po czwarte: Zadbajmy też o naszych mniejszych braci, czyli zwierzęta. Wiele z nich jest bezdomnych, albo mieszkają w schroniskach. Warto kupić dla nich koc, trochę karmy albo zabawki i przekazać je do schroniska w waszym mieście.
Podejmij wyzwanie: Spróbuj wprowadzić w życie choć jedną z zasad ekologicznej wigilii i zachęcić innych domowników oraz przyjaciół do stosowania tej zasady od wigilii do Nowego Roku, a może i dłużej!
Radosnych i ekologicznych świąt!
Autorka: Marta Zdanowska
Źródła:
Słownik etymologiczny języków słowiańskich
Barbara Ogrodowska, Zwyczaje, obrzędy i tradycje w Polsce. Mały słownik. Warszawa 2001.
Katarzyna Smyk, Treści symboliczne bożonarodzeniowej choinki na stronie: kulturaludowa.pl
http://www.stefczyk.info/publicystyka/kultura/zapomniane-zwyczaje-wigilijne,6251985314