W dzisiejszym świecie nikt nie powinien doświadczać zagrożenia głodem. Wbrew przekonaniom, źródła tego problemu nie leżą w postępującym wzroście światowej populacji, konfliktach zbrojnych czy katastrofach naturalnych, które rzeczywiście zaostrzają jego zjawisko. Głównym powodem nie jest również niedostatek żywności – szacuje się, że współcześnie produkuje się ją w ilości wystarczającej do wyżywienia nawet 12 miliardów ludzi rocznie, czyli jeszcze z zapasem. Tymczasem w latach 2012-2014 ze skrajnym niedożywieniem zmagało się około 805 mln osób. Mówiąc o problemie głodu, należy mówić o braku dostępu do żywności, niesprawiedliwej dystrybucji i mało sprzyjających warunkach polityczno-gospodarczych do jej wytwarzania.
„Szacunki pokazują, że globalne rolnictwo przemysłowe potrzebuje 10 kalorii energii, w trakcie produkcji, przetwarzania, dystrybucji i przygotowania produktów, aby wytworzyć 1 kalorię energii spożywczej” (Walden Bello, „Wojny żywnościowe”, 2011). Zamiast wzmacniać skuteczność wyżywienia ludzi w regionach najbardziej potrzebujących, produkcja masowa i globalny układ stosunków żywnościowych raczej wpychają najbiedniejszych w coraz większą nędzę, odbierając im zdolność do samodzielnego utrzymania się. Dlatego tegoroczny Światowy Dzień Żywności, skupia się na wspieraniu i ochronie małych, rodzinnych gospodarstw rolnych, zwracając uwagę na ich potencjał w drodze do zwiększenia bezpieczeństwa żywnościowego w przyszłości. Święto jest obchodzone od 16 października 1981 roku, w nawiązaniu do dnia założenia patronującej mu organizacji FAO (Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa) 69 lat temu w Quebecu. Jego temat przewodni, zaproponowany na rok 2014, brzmi „Gospodarstwa rodzinne: karmią świat – troszczą się o planetę”.
Poza uprawą ziemi, zaliczamy do nich hodowlę bydła, rybołówstwo i leśnictwo. Zazwyczaj to niewielkie gospodarstwa, należące do jednej lub kilku rodzin, obsługiwane według tradycyjnych wzorców. Zamiast maszyn, dominuje tu praca ludzi i ewentualnie praca zwierząt, proste narzędzia oraz naturalne nawozy w przypadku upraw. W ten sposób funkcjonuje około 500 mln gospodarstw na Globalnym Południu, stanowiąc ważny wkład w produkcję żywności dla ponad 2 mld jego mieszkańców. Tak się składa natomiast, że utrzymujący się w ten sposób przedstawiciele obszarów wiejskich, zwłaszcza w Afryce i Azji, stanowią jednocześnie największy odsetek ludzi niedożywionych. Jest im coraz trudniej sprostać wyzwaniom, stawianym przez globalny przemysł rolniczy, duże koncerny i światową politykę żywnościową.
Jednym z największych problemów, z jakim się borykają, to dodatnia waloryzacja finansowa dla produktów spożywczych, pochodzących z europejskich czy północno-amerykańskich gospodarek, które dzięki rządowym subsydiom, po przebyciu tysięcy kilometrów, w lokalnych sklepach w Nairobi, stolicy Kenii są w stanie osiągnąć niższą cenę, niż produkty wytworzone w okolicy. Bardziej opłaca się kupić zaoceaniczne mleko w proszku niż mleko od miejscowej krowy. Kluczową rolę odgrywa tu otwarcie granic na import produktów z Północy, wymuszone na krajach rozwijających się przez takie instytucje jak Światowa Organizacja Handlu, Fundusz Walutowy czy Bank Światowy, dla wielu przypadków stanowiąc warunek udzielenia przez nie finansowych pożyczek rozwojowych. W efekcie, zamiast wspierać wzrost mniej zasobnych gospodarek, kraje bogatsze znalazły w nich duży rynek zbytu, zalewając go tanią produkcją i coraz bardziej uzależniając od importu.
Ta nierówna konkurencja rujnuje rolników, którym produkcja żywności przestaje się opłacać – w ciągu ostatniej dekady tysiące z nich porzuciło swoje dotychczasowe zajęcie i miejsce zamieszkania, żeby szukać środków do życia w miastach. Często zasilają slumsy i fabryki, w których z kolei szyją ubrania, składają zabawki czy sprzęty elektroniczne na zlecenie północnych koncernów, pracując w niegodziwych warunkach za bardzo niegodziwe pieniądze. Warto dodać, że kierowana do krajów Południa pomoc rozwojowa wspiera małe gospodarstwa rolne zaledwie w 5%, natomiast pomoc żywnościowa w sytuacjach kryzysu jest często przywiązana do kraju-donatora, w którym ma być zakupiona i przygotowana. Spora część pomocowych pieniędzy publicznych zasila w ten sposób lokalne koncerny i zostaje w kraju, zamiast wyżywić dodatkowe kilka milionów osób w regionie dotkniętym zagrożeniem głodem.
Odpływ siły rolniczej uzależnia bezpieczeństwo żywnościowe kraju od importowanych produktów. W połączeniu ze spekulacjami giełdowymi i traktowaniem żywności jako jednego z towarów, tworzy to system bardzo podatny na załamanie. Po kryzysie żywnościowym w 2008 roku, powstały zamieszki w 30 krajach, od Filipin po Ekwador, a liczba osób, które dotknęło niedożywienie wzrosła o 44 mln. Nie dlatego, że fizycznie zabrakło takich podstawowych produktów spożywczych jak pszenica, ryż czy kukurydza, tylko dlatego, że osiągnęły ceny, których ich mieszkańcy nie mogli zapłacić, co zepchnęło ich w skrajne ubóstwo. Przykładowo, na Haiti cena ryżu wówczas wzrosła w ciągu 4 miesięcy o 100%.
Kolejnym problemem, z którym zderzają się drobni producenci żywności jest zawłaszczanie ziem na dużą skalę. Światowe koncerny, fundusze inwestycyjne, a także rządy skupują lub dzierżawią ziemię w krajach o gorszej sytuacji rozwojowo-finansowej pod uprawy, biopaliwa, czy pasze dla zwierząt. Takie produkty jak kukurydza, soja, kassawa, czy sorgo, mające duży udział w diecie mieszkańców krajów Globalnego Południa, zamiast zapewnić im wewnętrzne bezpieczeństwo żywnościowe, wędrują przeważnie do bogatszych krajów, gdzie spożywa się więcej mięsa (uprawy na pasze) lub tankuje się biopaliwami. W Pakistanie w 2008 roku jedna z dubajskich firm inwestycyjnych wykupiła ponad 320000 hektarów. Chiny, które stają się coraz większą i gęściej zaludnioną gospodarką na świecie przejmują obszary rolne m.in. w Laosie, Birmie, Filipinach, Kazachstanie, Kamerunie czy Ugandzie. W Europie swoje siedziby ma ponad 40% funduszy inwestujących w ziemię na globalnym Południu. Kiedy zjawiają się nowi właściciele, lokalni mieszkańcy tracą możliwość uprawy i wypasu bydła w swojej okolicy, użytkowania terenów leśnych, wody, kopalin użytecznych i innych dóbr, położonych na zaanektowanych obszarach. Jeśli odzyskują ziemie, to nieraz gorsze, a dosyć często są po prostu wysiedlani, co na dodatek wiąże się z użyciem systemowej przemocy wobec dawnych właścicieli. W prowincji Koh Kong w Kambodży pod plantację trzciny cukrowej produkującej cukier dla Unii Europejskiej, w 2006 roku oddano tereny zamieszkałe przez około 450 rodzin. Protesty przeciw wysiedleniu zostały stłumione przez policję, a ich domy i uprawy zniszczono przy użyciu buldożerów.
Lokalne rządy i instytucje dają zgodę na podobne procedery nieraz w wyniku niedostatecznie wydolnych systemów rządzenia lub w związku z wysokim poziomem korupcji władzy. Decydują się na odstąpienie od ziemi również dla obietnic „inwestorów”, przedstawiających profity w postaci nowych dróg, technologii czy miejsc pracy, co w efekcie raczej rozmija się z prawdą. Często też same rządy stawiają na politykę eksportową, produkując tony surowca dla krajów Północy i lekceważąc jednocześnie potrzebę zabezpieczenia żywnością ludności lokalnej oraz potencjał i potrzebę ochrony niewielkich gospodarstw rodzinnych. Potrzebne na miejscu plony wyciekają w ten sposób z kraju na światowe rynki, nie osiągając nawet swojej całkowitej ceny podczas sprzedaży.
Monokulturowe uprawy ponadto znacznie obniżają bioróżnorodność, zwłaszcza że nieraz mamy do czynienia z przemysłową produkcją roślin modyfikowanych genetycznie. Są mało odporne na szkodniki i mało wydajne – wbrew obietnicom ich dystrybutorów – co wiąże się z rosnącym użyciem coraz silniejszych oprysków i nawozów chemicznych z roku na rok. Zanieczyszcza to lokalne ekosystemy, obniża jakość i płodność zawłaszczonej ziemi, zagraża uprawom tych, którzy stosują tradycyjne rolnictwo, a w efekcie podkopuje miejscowe bezpieczeństwo żywnościowe. Dodatkowo, uzależnia drobnych rolników od kupowania nasion od międzynarodowych korporacji, których autorskie zmiany w genotypie roślin uprawnych posiadają patenty i są chronione przez prawo.
Warto dodać, że uwłaszczane są nie tylko tereny rolne: dla produkcji soi na pasze dla zwierząt w krajach Ameryki Południowej wycina się lasy tropikalne, a w Indonezji – pod uprawę palmy oleistej, na którą światowe zapotrzebowanie stale rośnie, znikają lasy deszczowe. Poza katastrofą naturalną w okolicy, wiąże się to z wysyłaniem wzmożonych emisji gazów cieplarnianych, a – jak wiadomo – na zmiany klimatu i związane z nim kataklizmy są najbardziej narażeni mieszkańcy Globalnego Południa. Wylesianie pod uprawę roślin przeznaczonych na biopaliwa, w tym kontekście wydaje się zwłaszcza kuriozalne.
Odpowiedzią na czynniki, które zagrażają bezpieczeństwu żywnościowemu i ugruntowują niesprawiedliwą dystrybucję kalorii jest suwerenność żywnościowa. To pojęcie wiąże się z niezależnym międzynarodowym ruchem rolników, zapoczątkowanym przez Via Campesina, którzy walczą o to, by lokalna społeczność mogła brać udział w tworzeniu polityki żywnościowej i rolnej w celu zapewnienia swoim członkom wystarczającej ilości pożywienia i odpowiedniego dostępu niego, jak również o ograniczenie rządów transnarodowych korporacji w tym zakresie. Nie wyklucza wymiany handlowej z zewnętrznymi producentami, pod warunkiem, że prawo do żywności jest nadrzędne nad jej utowarowieniem – w pierwszej kolejności powinny więc być zaspokojone potrzeby samych mieszkańców. Przy większym wsparciu instytucjonalnym, finansowym i technicznym, w wielu krajach Globalnego Południa zrównoważone rolnictwo mogłoby wyżywić całą lokalną populację i uwolnić się od importu tanich nadwyżek żywnościowych z krajów Północy. Wyprodukowane pożywienie byłoby po prostu zdrowsze i bardziej korespondujące z kulinarną tradycją regionu.
W ramach dążenia do suwerenności żywnościowej, rolnicy domagają się dostępu do ziemi i możliwości współdecydowania, o tym co będzie produkowane i hodowane na ich terenie. Warto podkreślić przy okazji potrzebę zwiększenia udziału rolniczek w tych postanowieniach, ponieważ to one prowadzą większość drobnych gospodarstw rolnych w krajach Globalnego Południa, a że nie mają często prawa do dziedziczenia ziemi po mężu, ich głosy w kwestii gospodarczego rozwoju okolicy tym bardziej nie są brane pod uwagę.
Wizja ruchu skupia się na zdecentralizowanym, niskoobszarowym rolnictwie rodzinnym, które potrzebuje oczywiście pewnych inwestycji dla wypracowania podstawowej infrastruktury, chociażby możliwość właściwego magazynowania żywności, żeby uniknąć jej zepsucia. Poza tym jednak opiera się na ekologicznych i tradycyjnych metodach uprawiania ziemi, ze zrozumieniem specyficznych uwarunkowań terenowych i przy użyciu wiedzy, nabywanej przez pokolenia rolników. Dużą zdobyczą takiej polityki jest ochrona rolników przed międzynarodowymi umowami i działaniami handlowymi, które rozgrywają się ponad ich głowami na podstawie niesprawiedliwej mapy światowych zależności, jak również przed monokulturami uprawnymi roślin GMO. Skraca ponadto łańcuch pośredników do możliwie nakrótszej postaci od producenta do konsumenta, chroniąc źródło utrzymania jego dochodów z pracy w gospodarstwie.
Rolnictwo rodzinne i suwerenność żywnościową coraz poważniej traktuje się jako narzędzie do ograniczenia głodu w najbardziej dotkniętych nim regionach, czyli w Azji i Afryce Wschodniej. Gdy nałożono limity na import mleka z Europy, w Kenii zaczęto kupować mleko lokalne. Gwinea natomiast uniezależniła się pod kątem ziemniaków, co również poprawiło wewnętrzną sytuację gospodarczą. Polityka UE powinna zrewidować dążenie do liberalizacji rynków i otwierania granic handlowych krajów Globalnego Południa na import swoich produktów, sprzeczną z założeniami ich polityki rozwojowej. Tę potrzebę opisuje program spójności polityk na rzecz rozwoju, ang. Policy Coherence for Development, który jest jednym z głównych zagadnień działalności rzeczniczej europejskich organizacji pozarządowych.
Dążąc do realizacji I Milenijnego Celu Rozwoju (podpisany na szczycie ONZ w 2000 r.), który mówi o tym, że każdy ma podstawowe prawo do żywności, wyzwaniem dla krajów Globalnej Północy jest wspieranie zrównoważonego modelu rolnictwa rodzinnego. Powinno być niezależne i odporne na kryzysowe upadki na rynkach światowych, zapewniając stały i godziwy zarobek dla rolników oraz zwiększając dostęp do żywności w społeczności lokalnej. Wiąże się to z ograniczeniem przemysłowego i niezbyt skutecznego systemu upraw, który rozbija najbardziej cenne światowe ekosystemy, wzbogacając na dodatek jednych i wpędzając w nędzę na drugich.
Podejmij wyzwanie:
- Postaraj się planować zakupy w taki sposób, żeby nie marnować żywności. Jest to nie tylko nieetyczne wobec problemu głodu i niedożywienia, ale również pociąga marnowanie zasobów, wykorzystanych do wytworzenia twojego produktu. Czyli miejsca pod uprawę, wody i energii potrzebnej na sortowanie, magazynowanie, przetwórstwo oraz pakowanie, a także zużycie paliwa na transport żywności po świecie. Ponadto, skutkiem dodatkowym całego cyklu produkcyjnego, są emitowane do atmosfery gazy cieplarniane.
- W miarę możliwości, ogranicz jedzenie mięsa. Przemysłowa hodowla bydła jest odpowiedzialna nie tylko za największy pobór wody w rolnictwie i ogromne ilości wysyłanego do atmosfery metanu. Jest także przyczyną coraz większego zapotrzebowania na ziemię dla produkcji monokulturowych roślin paszowych.
- Wybieraj produkty lokalne i sezonowe. Staraj się kupować żywność, która pochodzi bezpośrednio od małych producentów na okolicznym targu lub ze Sprawiedliwego Handlu, który zapewnia możliwość zarobku dla samego rolnika i jego społeczności na globalnym Południu, a nie długiej kolejki pośredników.
- Rozważ nawiązanie współpracy bezpośrednio z rolnikiem w ramach modelu RWS, czyli rolnictwa wspieranego społecznie. W takim układzie rolnik produkuje pożywienie dla konkretnej grupy ludzi, od których otrzymuje przedpłaty na początek sezonu, co zwiększa jego bezpieczeństwo i poprawia warunki zbytu. Konsumenci natomiast cieszą się zdrową i ekologiczną żywnością. Ponadto proces takiej wymiany nie jest anonimowy, co wpływa korzystnie na rozwój więzi pomiędzy mieszkańcami miast i wsi.
- Unikaj żywności modyfikowanej genetycznie. W perspektywie czasu, obniża wydolność produkcyjną wysianego terenu, jak również zagraża uprawom ekologicznym.
- Zwracaj uwagę na politykę rolną Unii Europejskiej oraz umowy, jakie zawiera z krajami globalnego Południa. Dzięki temu będziesz w stanie bardziej aktywnie wspierać działania organizacji pozarządowych i producentów na rzecz suwerenności żywnościowej oraz zrównoważonego rolnictwa.
Źródła / Dowiedz się więcej:
Czas na zmianę. Wybierz lokalność! Jak wspierać rolnictwo przyjazne przyrodzie i ludziom?, Polska Zielona Sieć, 2012
Czy możliwy jest świat wolny od głodu?, Polska Zielona Sieć 2011
Raport Plon, Oxfam/Polska Akcja Humanitarna, 2011
Strona Kampanii Wyżywić Świat, Polska Zielona Sieć
Żywność i demokracja. Wprowadzenie do suwerenności żywnościowej, Marcin Gerwin, Polska Zielona Sieć, 2011
Irena Jazukiewicz