Jak wspierać, a nie zabierać. Czyli o turystyce na rzecz rozwoju społeczności.
„Leakage” w odniesieniu do globalnej turystyki oznacza wyciek środków wydanych przez turystę z kraju, w którym wypoczął do krajów, gdzie powstała oferta wakacji. Szacuje się, że Tajlandia w ten sposób traci rocznie około 70% zysków, Indie – 40, a Karaiby – 80%, ponosząc jednocześnie bardzo wysokie koszty społeczne, kulturalne i środowiskowe. Pieniądze wydane na atrakcyjne promocje „w najbardziej słonecznych zakątkach świata” zamiast przyczynić się do rozwoju ich infrastruktury i poprawy jakości życia mieszkańców, w dużej części wędrują z powrotem do dużych firm Globalnej Północy. Dlatego tegoroczne (2014) obchody Światowego Dnia Turystyki w Meksyku odbywają się pod hasłem „Turystyka i rozwój społeczności”.
Święto zostało uchwalone 35 lat temu przez UNWTO (Światową Organizację Turystyki ONZ). Obchodzimy je 27 września, kiedy sezon wakacyjny przenosi się z półkuli północnej na półkulę południową. Podczas gdy w naszej szerokości geograficznej robi się coraz chłodniej, z tym większym utęsknieniem spoglądamy na zdjęcia rajskich plaż z ofert biur podróży. Warto pamiętać jednak, że sposób w jaki spędzimy urlop i na co przeznaczymy wydawane pieniądze ma bezpośredni wpływ na to, jak miejsce, do którego zmierzamy będzie funkcjonować za rok i za dziesięć, dwadzieścia lat.
Kto nie słyszał o dziewiczych plażach? Za najbardziej atrakcyjne uchodzą regiony opisywane jako „nieodkryte” czy „nietknięte”. Poszukiwania autentyczności znajdują swoje odbicie we wchłanianiu przez przemysł turystyczny kolejnych obszarów pod miejsca wypoczynkowe. Zabudowuje i przekształca je w krótkim czasie zgodnie z potrzebami gości, poddaje umiejętnej reklamie i prezentuje jako gotowy produkt – wymarzony kierunek podróży. Powstały raj bywa często odgradzany od lokalnych mieszkańców, zawłaszczając przy okazji wspólne tereny, na przykład fragmenty plaż. Zwłaszcza modele all-inclusive stanowią zamknięte, samodzielne systemy skierowane do klientów z grupy „cash rich, time poor” (zasobnych w gotówkę, ubogich w czas).
Niedopasowane do miejscowych realiów kompleksy hotelowe lądują niczym statki kosmiczne – nieraz możliwie blisko wartościowych terenów przyrodniczych czy archeologicznych – dewastując okolicę, dyktując własne warunki zatrudnienia i zaopatrując się poza lokalnym rynkiem. W tego rodzaju hotelu można zamieszkać na tydzień, opalić się, najeść, napić, napływać, natańczyć, a nawet kupić pamiątki – i… nie wyściubić na zewnątrz nosa. Miejscowa ludność nic nie skorzysta na takim turyście (który pieniądze na wyjazd już wydał zresztą gdzieś w Europie), a na dodatek poniesie koszty jego transportu i zapotrzebowania na wodę, prąd czy rozrywkę. Na zagraniczne wakacje lata samolotem tylko 2,5 % mieszkańców Ziemi, którzy znacząco dokładają się do emisji gazów cieplarnianych, a pochodzą z bardzo nielicznej grupy krajów świata. Zmiany klimatu z kolei najdotkliwiej się doświadcza w tej części globu, gdzie podróże lotnicze są dla większości nieosiągalnym wydatkiem, a infrastruktura i zasoby finansowe niewystarczające, żeby uporać się z klimatyczną katastrofą.
W miarę rosnącego napływu gości miejscowość wypoczynkowa zaczyna z czasem uchodzić za banalną i spragnieni świeżych odkryć turyści przemieszczają się gdzie indziej – nie chcemy jeździć tam, gdzie jeżdżą wszyscy. Tymczasem wyeksplatowane kurorty, których cykl życia w branży dobiega końca, zmagają się z niesłychanymi następstwami. Nieopłacalne miejsca pracy w sferze usługowej, ścieki odprawiane prosto do morza, przekształcenia linii brzegowej i krajobrazu, zaśmiecone tereny naturalne i dzikie wysypiska, uszczuplone zasoby słodkiej wody, spadek bioróżnorodności i infrastruktura przeznaczona dla turystów, a nie miejscowych – to tylko niektóre z nich. W okolicy straszą opuszczone hotelowe zabudowania z perspektywą wyburzenia czy przekształcenia w lokale mieszkalne. Cenne stanowiska przyrodnicze z kolei są przetrzebione przez kolekcjonerskie potrzeby zwiedzających, tysiące których w trakcie sezonu zabierze tylko jeden kamyczek czy mały fragment skały „na pamiątkę”.
Nabywanie pamiątek jest odrębnym zagadnieniem. Za kupno i próbę wywiezienia tych, które zostały wykonane z rzadkich i zagrożonych gatunków (czego przyłapany turysta często nie jest świadomy), można usłyszeć wyrok do pięciu lat więzienia. Mapa Cites – będzie dobrą ściągą, czego się wystrzegać. Zresztą, warto omijać szerokim łukiem wszelkie pamiątki, które przyczyniają się do cierpienia jakiegokolwiek gatunku. Wątpliwe nabytki to niekoniecznie szachy z ciosów słonia czy breloczki-saszetki z żywą rybką w środku. Skupywanie przedmiotów i wyrobów o wysokiej wartości antykwarycznej – w cenie, która dla mieszkańców Globalnej Północy może być okazjonalna – skutkuje wywożeniem z kraju cennych pozostałości jego dziedzictwa. Pod wpływem utowarowienia miejscowej kultury z kolei wyroby rękodzielnicze tracą na jakości wykonania, powielając te wzorce, które akurat najchętniej wybiorą turyści. Zrobione na pamiątkę i niewłaściwie opisane zdjęcie może odzierać z godności przedstawiciela społeczności lokalnej i upraszczać prawdziwy kontekst sytuacyjny. Z badania zimowej oferty szwedzkich operatorów turystycznych, na które powołuje się Jennie Dielemans w książce „Witajcie w raju” wynika, że 76% zdjęć reklamujących Kenię przedstawiało mieszkańców w tradycyjnych strojach, tymczasem dla Hiszpanii ta liczba wynosiła jedynie 4%. Poza tym, prawie na połowie ogółu zdjęć przedstawiających mieszkańców reklamowanego kraju, ci trudnili się w branży usługowej: „[…] robili masaż, prowadzili taksówkę, sprzedawali towar na stoisku lub na plaży, śpiewali i tańczyli”.
Rynek turystyczny jest wyczulony na potrzeby swoich „usługodawców”, co ma również takie konsekwencje dla kultury zwiedzanego kraju, że lokalne święta przenosi się na sezon wakacyjny lub dopasowuje do czasu i zaangażowania turystów. Powstają także nowe tradycje – jak znane tajskie full moon parties na wybrzeżu wyspy Ko Pha Ngan. To masowe całonocne imprezy w pełni księżyca, na które ściąga tylu podróżnych, że przy ich obsłudze powstały liczne miejsca pracy. „Tajskie imprezy tak nie wyglądają. Jak coś świętujemy, to nie w ten sposób. Nie lubię jak urywa mi się film, ale wy chyba tak”.– mówi Aong, który pracuje podczas full moon parties, wykonując świecące zmywalne tatuaże. Jego kolega Te dodaje: „Okej, jesteśmy w Tajlandii. Ale nic, co tutaj widzisz, nie zostało zrobione dla Tajów. Wszystko dla was” (J. Dielemans, 2012). W Tajlandii ponadto powstał jeden z największych rynków seksturystyki, co dla wielu staje się poważną zachętą do podróży w ten region świata. Źle wydany pieniądz utrwala bezradność i uzależnienie od tego rodzaju zarobkowania. Podobnie, nieprzemyślane rozdawanie drobnych kwot dzieciom przez poruszonych biedą turystów, przyczynia się do żebractwa i nieraz – do rezygnacji z edukacji.
Odpowiednikiem pojęcia leakage jest linkage. W opozycji do wycieku stawia sprzężenie, czyli włączenie w przemysł turystyczny społeczności lokalnej, odgrywającej w tym wypadku podmiotową rolę. Linkage charakteryzuje się organizacją turystyki przez samą społeczność od wewnątrz, według wspólnie uzgadnianych zasad – czasami we współpracy z wybraną organizacją czy firmą – ale w opozycji do narzuconego masowego modelu ponad głowami mieszkańców. W takim podejściu mieszkańcy tworzą samodzielne miejsca pracy, mając większy dostęp do przychodów z turystyki, wpływ na rozwój lokalnej infastruktury i eksploatację zasobów. Grupa rodzin Majów, do której należą ziemie na styku dwóch cenot w meksykańskiej miejscowości Dos Ojos, kiedy do okolicy zaczęło przybywac zbyt wielu turystów, zadecydowała o wprowadzeniu ograniczenia do maksymalnie 150 osób dziennie. Przychody z biletów wstępu są wspólnym kapitałem całej społeczności.
W okolicach Kouré, niecałe 100 km od stolicy Nigru, które zamieszkuje jedno z ostatnich stad żyraf w Afryce Zachodniej, turystyka przynosi korzyści dla około 80 tysięcy osób. Ponieważ żyrafy żyją tam bardzo blisko ludzi, dochodziło do konfliktu interesów obu grup. Jeszcze w latach 90. stado przetrzebione przez myśliwych stanowiło tylko około 50 osobników. Pod wpływem Stowarzyszenia na Rzecz Ochrony Żyraf Nigru i współpracy z międzynarodowymi organizacjami, zaczęto postrzegać te zwierzęta nie jako szkodniki tylko powód do dumy dla całej okolicy. Populacja chronionych żyraf znacznie się zwiększyła, a wycieczka połączona z ich obserwacją stała się żelaznym punktem programu pobytu w kraju. Przyczyniły się do tego wielokierunkowe działania uwzględniające potrzeby społeczności lokalnej: powstały miejsca pracy w sektorze turystyki (przewodnicy grup są wyznaczani przez przewodniczących wiosek), system odszkodowań i zapobiegawcze rozwiązania techniczne oddzielające osady ludzi od zwierząt, jak również działania na rzecz ogólnej poprawy warunków życia mieszkańców (budowa studni i młynów, wsparcie medyczne i programy edukacyjne).
W wydanej przez UNWTO z okazji Światowego Dnia Turystyki publikacji „Historie Turystyczne – jak turystyka wzbogaciła moje życie” („Tourism Stories – How tourism enriched my life”) przeczytamy świadectwa osób, które podjęły działalność turystyczną na własną rękę. Opowiadają, jak wpłynęła na ich życie i rozwój społeczności lokalnej. Peruwianka Cristina Suaña założyła na pływającej wysepce Los Uros Khantati kwatery noclegowe. Mimo chłodu, braku wody i prądu, zaczęli pojawiać się chętni, a pomysł z czasem się rozwinął się w rodzinny interes, który dał pracę licznym jej członkom i umożliwił wykształcenie dzieci Cristiny. Oprócz skorzystania z noclegu, przyjezdni mogą m.in. nauczyć się lokalnego rękodzieła i poznać tajniki peruwiańskiej kuchni. Zainteresowanie gości pozwoliło docenić wartość lokalnej kultury i zmotywowało rodzinę Suañów do głębszych dociekań na temat zapomnianych obyczajów.
57-letnia Wietnamka Nguyen Thi Ba z północno-wschodniego regionu delty Czerwonej Rzeki opowiada z kolei, że jako samotna matka z dwójką dzieci dzięki turystyce wydźwignęła się z biedy: udało jej się zbudować dom i zapewnić godne życie obu synom. Nguyen, która przedtem prowadziła małe gospodarstwo, zaczęła przeprawiać łodzią turystów przez rzekę, co przyczyniło się do znacznej poprawy jej dochodów. Podczas wyprawy stara się przedstawić turystom piękno, jak również kulturę i historię zwiedzianego obszaru. Kiedy poczuje, że jest już za słaba i stara, żeby wiosłować, zajmie się wychowaniem wnuków, a interes przejmie jeden z synów.
Żeby zachęcić podróżnych do podzielenia się swoim doświadczeniem i przykładami dobrych praktyk, organizacja UNWTO założyła także konkurs na najlepsze zdjęcie [http://wtd.unwto.org/content/photo-competition-0] i blog [http://wtd.unwto.org/content/wtd-blogger-competition-wtd2014], przedstawiające przykłady zrównoważonej turystyki dla rozwoju społeczności lokalnych. Turystyka, z którą jest powiązane co 11. miejsce pracy na świecie, daje ogromne możliwości, jeśli jest zarządzana w zrównoważony sposób. Sprzyja wymianie duchowej i materialnej, poznawaniu idei, jak również kształtowaniu wrażliwości i poszanowania wobec innych kultur.
Kilka pomysłów, jak wspierać, a nie zabierać dla świadomego turysty. Podejmij wyzwanie:
Przygotuj się jeszcze przed wyjazdem: staraj się dowiedzieć jak najwięcej o miejscu podróży, naucz się kilku zwrotów w języku kraju, do którego się wybierasz – mieszkańcy to docenią. Szanuj jego kulturę i dbaj o to, by nie złamać prawa. Bądź gościem kraju, do którego się wybierasz. Rozmawiaj, okazuj zainteresowanie i szacunek jego mieszkańcom.
Wspieraj gospodarzy: w miarę możliwości zrezygnuj z oferty all-inclusive na korzyść prowadzonych przez mieszkańców hoteli, hosteli czy takich usług noclegowych, które wpisują się w społeczność lokalną. Wybieraj produkty spożywcze od miejscowych rolników czy drobnych sklepikarzy i posiłki w lokalnych knajpkach czy restauracjach zamiast dużych sieciówek. Korzystaj z usług miejscowych przewodników.
Nie marnuj zasobów i unikaj rozrzutnych zachowań, bo „jesteś na wakacjach”, czy „płacisz i wymagasz”: używaj wody w umiarkowany sposób, zwłaszcza w krajach zagrożonych jej ograniczonym dostępem. Zaplanuj, ile możesz zjeść i nie wyrzucaj jedzenia. Zrezygnuj z produktów spożywczych, które musiały przybyć z bardzo daleka, jak również postaraj się nie przyczyniać swoim posiłkiem np. do przełowienia któregoś z gatunków ryb.
Przemyśl, czy oczekiwana rozrywka jest warta swoich kosztów. Za jazdą na wielbłądzie, słoniu czy koniu lub inną bliską formą „kontaktu” ze zwierzęciem jak cyrk i pokazy sztuczek, stoją oderwanie od środowiska naturalnego, często bolesna tresura i podporządkowanie czyjegoś życia atrakcji turystycznej.
Jeśli chcesz pomóc, pamiętaj, że to wymaga czasu i zaangażowania, a na wakacjach zwłaszcza ten pierwszy jest ograniczony. Nie rozdawaj na szybko drobnych prezentów i kwot, bo to wspiera bezradność. Lepiej poszukaj organizacji, która działa w lokalnym środowisku i zna jego potrzeby.
Rozważnie wybieraj pamiątki: zrezygnuj z tych, które powstały na krzywdzie jakiegokolwiek zwierzęcia i nie kupuj tandety, bo to zmienia tradycyjne wzorce. Staraj się wspierać lokalne rzemiosło artystyczne.
Dbaj o przyrodę: lepiej zrobić zdjęcie, niż zabrać ze fragment rzadkiej skały czy rośliny na pamiątkę. Staraj się nie kumulować śmieci. Jeśli nie musisz, podróżuj samolotem i zastanów się nad wyborem mało szkodliwego środku transportu.Jeśli w najbliższym czasie nie wybierasz się na dalekie wakacje, uczcij Światowy Dzień Turystyki, poznając miejscowość, w okolicy której mieszkasz, a jeszcze w niej nie byłaś/-eś. Poczytaj o jej historii, postaraj się dowiedzieć lokalnych ciekawostek, powiedzonek czy zwyczajów.
Źródła / Dowiedz się więcej:
Oficjalna strona internetowa poświęcona Światowemu Dniu Turystyki (dostęp z dnia 25.09.2014)
Jennie Dielemans, „Witajcie w raju. Reportaże o przemyśle turystycznym”, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2012
Sylwia Kulczyk, Agnieszka Bajtyngier „Świadomi i pomocni. W stronę odpowiedzialnej turystyki. Przykłady z Nigru i Sierra Leone”, PAH, Warszawa 2012. Dostępne do ściągnięcia w wersji pdf
Post-turysta.pl – blog o krytycznej i świadomej turystyce, poruszający całe spektrum zagadnień, wynikających z masowego przemysłu turystycznego.
„Czym według mnie jest świadoma podróż?”, w: cale-zycie-w-podrozy.blogspot.com. Dostęp z dnia 25.09.2014
Film „Raj: miłość. Trylogia o cnotach”, reż. Ulrich Seidl, Austria/Francja/Niemcy 2012. Film opowiada historię 50-letniej Teresy, która wybiera się w podróż urodzinową do Kenii. Poznane na miejscu Europejki uświadamiają Teresie, że beach boys czyli młodzi Kenijczycy są gotowi spełnić seksualne fantazje białych turystek za pieniądze. Teresa oscyluje między poszukiwaniem miłości a łatwo dostępną możliwością spełnienia seksualnego, nie postrzegając siebie jako części seksbiznesu.
Mapa „Czego nie przywozić z wakacji”, na której sprawdzimy jakich pamiątek nie przywozić z podróży, zgodnie z Konwencją Waszyngtońską CITES, WWF.
Irena Jazukievic