– Mieszkam w okolicy tego parku, przychodzę tu z wnukiem, ale nie wiedziałam, że ta woda to Sokołówka! – powiedziała jedna z uczestniczek spaceru, który odbył się 8 czerwca w ramach realizowanego przez Źródła projektu „Ekologia mieszczucha”.
O łódzkich rzekach mówi się coraz częściej. Bo docierają do nas wieści „ze świata”, gdzie przeprowadza się projekty renaturyzacji, przywraca rzeki ludziom i miastom. Łodzianie w większości zdają sobie sprawę, że pod ich stopami, gdzieś w betonowych kanałach, płynie woda – o tym uczą w lokalnych podstawówkach. Jednak znacznie mniej osób słyszało, że i u nas jedna z rzek nie tylko wciąż płynie po powierzchni, ale sukcesywnie odzyskuje możliwie pierwotny stan. Jest to właśnie Sokołówka. Spacer „Miejska ekologia dla początkujących i zaawansowanych” był okazją, by o tym opowiedzieć.
Wędrując doliną Sokołówki, natrafiliśmy też na bezimienne źródełko, co stało się pretekstem do rozmowy o pochodzeniu wód podziemnych i rzek. Omówiliśmy cykl hydrologiczny, a przy okazji podumaliśmy przez chwilę nad niekompetencją dziennikarzy, którzy opisując problem „wodnej soczewki” pod przebudowywanym Dworcem Fabrycznym, notorycznie wprowadzają łodzian w błąd.
Podążając dalej ulicami w pobliżu Parku Julianowskiego, przyglądaliśmy się szpalerom drzew, które w upalny dzień ratują nas cieniem. Oprócz tego pomagają naszemu układowi oddechowemu zachować zdrowie, są domem dla zwierząt, poprawiają estetykę miejskiej przestrzeni… Szkoda, że znikają z łódzkich ulic. Często ku oburzeniu i rozpaczy mieszkańców oraz przy samozadowoleniu odpowiedzialnych za to urzędników. Dobrym przykładem tego, jak zmienia się ulica po wycince, jest remontowana ulica Inflancka.
Rozmawialiśmy także m.in. o miejskim ogrodnictwie (warzywo z własnego ogródka bądź doniczki na parapecie to ostatni krzyk mody, a przy tym mniej spalin emitowanych przez ciężarówki wożące produkty rolne po całej Europie) oraz o polityce transportowej miasta. Wymowny okazał się przykład ulicy Warszawskiej – od lat 40. XX wieku nie wyremontowano tu torowiska tramwajowego, za to obok niego leży gładziutki asfalt. A część spacerowiczów miała poważny problem z dotarciem na miejsce zbiórki, ponieważ na śródmiejskim fragmencie linii ŁTR prawie przez godzinę nic nie kursowało. Nie było trudno na koniec przekonać wszystkich do poparcia inicjatywy „Oddajcie nam tramwaje”.
Opracowanie: Tomasz Bużałek