W styczniu 2012 roku Unia Afrykańska (kontynuatorka Organizacji Jedności Afrykańskiej) podjęła decyzję o ustanowieniu Dnia Wangari Maathai i wezwała narody Afryki do wspólnej organizacji obchodów obu świąt. Dzień Wangari Maathai powołano w uznaniu pracy zmarłej w 2011 roku profesor Wangari Maathai, która poświęciła swoje życie promowaniu ochrony środowiska i zrównoważonego rozwoju. Wangari Maathai była pierwszą afrykańską kobietą i Kenijką, która otrzymała Pokojową Nagrodę Nobla w 2004 roku za wkład w zrównoważony rozwój, a także walkę o pokój, demokrację i prawa człowieka. Przede wszystkim jednak, za zainicjowanie i działalność w Ruchu Zielonego Pasa (Green Belt Movement), w ramach którego posadzono już ponad 50 milionów drzew, co znacząco spowolniło proces pustynnienia Kenii. Akcja sadzenia drzew rozszerzyła się na Tanzanię, Ugandę, Etiopię, Malawi, Zimbabwe i inne kraje. Organizacja przy okazji sadzenia drzew stworzyła dziesiątki tysięcy miejsc pracy i dała kobietom poczucie sprawczości. Dzięki temu poprawiły się warunki ich życia, a wielu udało się wyjść z biedy.
Historia Wangari Maathai do czytania dzieciom.
Ta historia zaczyna się 1 kwietnia 1940 roku – w Prima Aprilis – ale to nie żart. Wszystko, co tu opisaliśmy, wydarzyło się naprawdę. Był początek pory deszczowej, gdy w wiosce Ihithe w samym środku Kenii przyszła na świat mała Maathai. Jej rodzina mieszkała w okolicy od pokoleń. Rodzice, i dziadkowie Maathai pochodzili z plemienia Kikuju, największego plemienia w Kenii, zamieszkującego żyzne i ciepłe wyżyny, na których uprawia się proso, kukurydzę, fasolę, sorgo, słodkie ziemniaki i warzywa oraz hoduje zwierzęta.
Życie na wsi nie było wtedy łatwe, nie było prądu, a po wodę trzeba było iść wiele kilometrów. Mimo trudnych warunków, w otoczeniu rodziny i przyjaciół, dzieci szybko rosły i były szczęśliwe. Gdy dziewczynka była jeszcze malutka, cała rodzina – mama, tata, Wangari i jej rodzeństwo – przeprowadzili się na farmę, gdzie tata dostał pracę. Farma znajdowała się w pobliżu wielkiego jeziora Nakuru.
Dzieci dorastały. Gdy starsi bracia mieli pójść do szkoły, mama z dziećmi wróciła do rodzinnej wsi. Chłopcy uczyli się, a dziewczynka, wraz z siostrami pomagała mamie w gospodarstwie. Razem nosiły wodę i drewno na opał. Mama mówiła jej: „Skarbie pamiętaj, drzewo jest warte więcej niż drewno!”. Dziewczynka lubiła pracę w polu i w ogrodzie, szczególnie o zmierzchu, gdy powietrze i ziemia były już chłodne, a zachodzące słońce świeciło złotym światłem. Marzyła jednak, by zacząć się uczyć.
Miała szczęście, jej rodziców stać było na posłanie córki do szkoły. Gdy Wangari skończyła osiem lat, dołączyła do braci w podstawówce. Dziewczynka była bardzo zdolna, a zarazem pilna, systematyczna i obowiązkowa. W wieku jedenastu lat przeniosła się do oddalonej od domu szkoły z internatem, prowadzonej przez zakonnice. Uczyła się tam cztery lata i świetnie opanowała język angielski.
Gdy kończyła szkołę, okazało się, że jest najlepszą uczennicą w klasie. Dobre wyniki były jej przepustką do szkoły średniej – jedynego katolickiego liceum dla dziewcząt w Kenii, Loreto High School w Limuru. Nastoletnia dziewczyna nie marnowała czasu. Uczyła się tak dobrze, że jako jedna z 300 Kenijczyków dostała stypendium i zaproszenie na studia w Stanach Zjednoczonych we wrześniu 1960 roku.
Miała ogromne szczęście, ale sukces zawdzięczała przede wszystkim swoim talentom i sile woli do kontynuowania nauki. W tamtych czasach niewiele afrykańskich dziewcząt miało dostęp do edukacji, wiele z nich nie nauczyło się nawet czytać. Rolą kobiety było prowadzenie domu, bycie żoną i matką, a nie studentką czy naukowczynią. Wangari miała jednak marzenia i plan, który krok po kroku realizowała. W Stanach Zjednoczonych, a później w Niemczech studiowała biologię i weterynarię, ale też przyglądała się życiu w innych krajach. Po powrocie do Kenii koledzy nie chcieli uwierzyć, że dziewczyna skończyła studia. Za granicą pierwszy raz zetknęła się z działaczami ekologicznymi.
Gdy po studiach wróciła do Kenii, kraj właśnie odzyskał niepodległość. Powstała Republika Kenii. Wcześniej Kenia została podbita przez Wielką Brytanię i była jej kolonią. Władzę sprawowali biali Europejczycy. Na czas dzieciństwa i młodości Wangari przypada okres walk o to, by Kenijczycy sami mogli rządzić swoim krajem. Dziewczyna wracała do ojczyzny z marzeniem życia w lepszym, sprawiedliwym kraju. Uznała, że musi dołożyć swoją cegiełkę do odbudowy kraju.
Młoda kobieta zamieszkała w stolicy Kenii – Nairobi, wzięła ślub i urodziła dzieci. Jednocześnie realizowała własne pasje. Jako specjalistka od anatomii zwierząt pracowała na tutejszym uniwersytecie, uczyła studentów, prowadziła własne badania naukowe. Szybko robiła karierę naukową. Jako pierwsza kobieta zrobiła doktorat. To było szalenie ekscytujące, nie tylko dlatego, że była pierwszą kobietą z doktoratem, ale także dlatego, że dyplom wręczył jej pierwszy prezydent wolnej Kenii. Wangari czuła się fantastycznie. Ale jej kariera naukowa nie zakończyła się na doktoracie. Jako pierwsza kobieta w Kenii i w całej Afryce otrzymała tytuł profesora i została dziekanką wydziału.
Jednocześnie zaangażowała się w działalność społeczną. Wpierała wiele organizacji zajmujących się prawami człowieka, demokracją i sprawiedliwością oraz prawami kobiet. Pracowała m.in. w Narodowej Radzie Kobiet Kenijskich i przez jakiś czas była przewodniczącą tej organizacji. Kobiety na wsiach opowiadały jej o braku drewna na opał, o coraz trudniejszym dostępie do czystej wody, o trudnościach w wyżywieniu rodziny. To przecież kenijskie kobiety wędrowały po kilka kilometrów, aby przynieść wodę. To one zbierały drewno na opał i uprawiały ziemię.
Prowadząc badania naukowe Wangari zobaczyła, że z przyrodą dzieje się coś niepokojącego, w porze deszczowej liście brązowieją zamiast się zielenić i jest coraz mniej dobrych gleb. Wiedziała, że wiele dawnej roślinności wycięto, przekształcając tereny w pola uprawne, w miejsce tutejszych drzew sadzono obce eukaliptusy i sosny, który nie potrafią tak dobrze chłonąć wody i utrzymywać wilgoci w glebie.
Wangari połączyła fakty i uświadomiła sobie, że trudna sytuacja kobiet wynika z pustynnienia i wymywania ziemi. „Dlaczego więc nie posadzić drzew?” – zapytała Wangari. Drzewa będą chroniły przed suszą, to one zachowują w glebie więcej wilgoci i dają cień, a nawet użyźniają glebę. W tym czasie dwie trzecie kraju zajmowała pustynia lub półpustynia, a naturalne lasy niecałe dwie setne powierzchni.
Pierwsze sadzonki Wangari wyhodowała w swoim ogródku i zachęciła inne kobiety, by poszły jej śladem. Na początku kobiety czuły, że nie mają ani wiedzy, ani technologii, ani pieniędzy, by zrobić coś tak niezwykłego. Jednak Wangari i jej współpracowniczki pokazały im, że nie potrzebują niczego niezwykłego do sadzenia drzew. To wcale nie było skomplikowane. Drzewa mógł sadzić każdy, a potem oglądać rezultaty swej pracy. To dawało nadzieję. Kobiety razem zaczęły więc sadzić drzewa w otoczeniu swoich domostw i pól.
Wangari, wykształcona kobieta z miasta, zakasała rękawy i wraz z innymi kobietami wyszła na pola sadzić drzewa. Na kolanach, z brudnymi rękoma pokazywała, że można zmienić swoją sytuację. W ten sposób zachęciła tysiące innych kobiet do tworzenia wokół swoich wiosek zielonego pasa bezpieczeństwa ekologicznego. Kobiety sadziły drzewa w przydomowych ogródkach, na skraju szos, na publicznej ziemi.
Wangari postanowiła zdobyć więcej sadzonek ze szkółek leśnych. Gdy powiedziała leśnikowi, że wraz z innymi kobietami chce posadzić piętnaście milionów drzew, mężczyzna roześmiał się i rozbawiony stwierdził, że da im tyle sadzonek, ile chcą. Był przekonany, że to całkowicie nierealne. Szybko zorientował się jednak, że kobiety wiedzą, co mówią. Musiał wycofać swoją ofertę, ponieważ nie mógł aż tylu sadzonek oddać bezpłatnie. Kobiety jednak nie miały pieniędzy. Zdecydowały więc, że same wyprodukują sadzonki. Chodziły i zbierały nasiona z drzew. Wracały i sadziły je tak, jak zwykle robiły to z innymi nasionami: fasoli, kukurydzy i zbóż. Wypracowały własną, leśniczą „technologię”. Oto metoda: weź pojemnik, wsyp glebę, włóż nasiona, podlej. Ustaw naczynie wysoko, aby kury i kozy nie wyjadły nasion lub sadzonek. Ta metoda zadziałała!
Kobiety zbierały sadzonki także podczas pielenia swoich ogródków. Nasiona wielu drzew roznosi wiatr. Kiełkują później na polach po pierwszym deszczu. Gdy kobiety szły na swoje pole lub do ogródka, zabierały ze sobą pojemnik z wodą. Jeśli wśród chwastów zobaczyły sadzonkę drzewa, delikatnie ją wykopywały i wkładały do wiadra z wodą, by nie wyschła. A kiedy wieczorem szły do domu, miały ze sobą setki gotowych sadzonek!
Wangari udało się zdobyć pieniądze na zakup większej ilości sadzonek i narzędzi, a także na wynagrodzenie dla kobiet zaangażowanych w projekt. W ten sposób powstał Ruch Zielonego Pasa. Od czasu powstania organizacja zasadziła już ponad 50 milionów drzew w Kenii i w innych afrykańskich krajach. Powstały szkółki z sadzonkami drzew, kobiety uczestniczyły w szkoleniach na temat ich sadzenia oraz korzyści, jakie nasadzenia przynoszą dla rozwoju społeczności.
Wangari podróżowała od wioski do wioski, przemawiając w imieniu drzew, zwierząt i dzieci. Mówiła o znaczeniu drzew teraz i w przyszłości, o konieczności ochrony przyrody. Namawiała mieszkańców wiosek, by sadzili drzewa i opiekowali się nimi oraz zachęcali do takiej opieki innych. Namawiała do sadzenia rodzimych, różnorodnych gatunków, by nie utracić lokalnej bioróżnorodności. W ten sposób rozpoczęła się stopniowa praca na rzecz zatrzymania wycinki drzew, tworzenia nowych lasów oraz walki z biedą.
Działania Ruchu Zielonego Pasa bardzo nie podobały się ówczesnym władzom Kenii, a zwłaszcza prezydentowi.. Utrudniał organizacji działanie. Mimo tego Ruch Zielonego Pasa zachęcał ludzi do pracy i udziału w wyborach, walczył o wolność słowa. Na początku Wangari nie dostrzegała związku polityki z ekologią, ale z czasem zobaczyła, że za zniszczenie środowiska w dużym stopniu odpowiada złe zarządzanie. Rząd nie respektował praw człowieka, kobiet czy środowiska, nie promował równości. Coraz więcej ludzi biedniało, a nieliczni stawali sięi naprawdę bogaci.
Wangari naraziła się politykom i przedsiębiorcom wiele razy, ratując przed wycinką tereny zielone w zatłoczonej stolicy. Stanęła na czele protestów przeciwko planom sprzedaży miejskiego lasu w Nairobi w prywatne ręce. Rok później wraz z okolicznymi mieszkańcami, studentami uniwersytetu i działaczami społecznymi wstrzymała budowę 60-piętrowego biurowca w Parku Uhuru w Nairobi. Prezydent Moi chciał przejąć park, jedyny otwarty dla wszystkich mieszkańców obszar zieleni w mieście. Zamierzał zbudować najwyższy budynek w Afryce, a obok niego wysoki na 4. piętra, własny posąg… Ten budynek byłby tak onieśmielający, że nawet gdyby zachowano część ziemi małego parku, nikt nie ośmieliłby się tam zbliżyć.
Urzędnicy państwowi ostrzegli ją, by ograniczyła krytykę prezydenta. Kiedy wciąż odmawiała milczenia, była szykanowana i grożono jej. Podczas demonstracji została pobita i trafiła do aresztu, później zwolniono ją z pracy, ale budowę udało się powstrzymać.
Po kilku latach, kiedy Wangari znów próbowała zablokować sprzedaż Lasu Karura koło Nairobi prywatnym osobom, wynajęci ochroniarze dotkliwie ją pobili i ugodzili maczetą w głowę. O tamtych wydarzeniach przypomina chusta, jaką Wangari nosiła na głowie, by ukryć bliznę. Mówiła, że ma skórę grubą jak słoń i im bardziej ją dręczono, tym bardziej wierzyła, że ma rację i musi działać. Dodatkową trudność w działaniach Wangari stanowił fakt, że była kobietą żyjącą w kraju, w którym to mężczyźni decydują, a kobiety mają znać swoje miejsce i nie wychylać się. Wangari swoją odwagą pokazywała kobietom, że ich głos się liczy.
Angażowała się nie tylko w ochronę przyrody, ale również w obronę praw człowieka i przywrócenie sprawiedliwszych rządów w swoim kraju. Stawała w obronie więźniów politycznych. Wspierała matki, które protestowały przeciwko niesprawiedliwemu więzieniu ich synów, za co sama trafiła do więzienia. Jej organizacja Ruch Zielonego Pasa została uznana za organizację wywrotową. W końcu jednak władze się zmieniły. Wangari postanowiła kandydować w wyborach do parlamentu. Jako osoba bardzo znana, lubiana i zasłużona dla miejscowych dostała aż 98 procent głosów, popierali ją prawie wszyscy głosujący. Została wiceministrą ochrony środowiska i w 2003 roku założyła Partię Zielonych Kenii.
W 2004 roku Wangari Maathai otrzymała Pokojową Nagrodą Nobla za „wkład w zrównoważony rozwój, demokrację i pokój”. Była pierwszą Afrykanką i pierwszą ekolożką, która otrzymała Nobla. Gdy jadąc samochodem, odebrała telefon od przewodniczącego Norweskiego Komitetu Noblowskiego, wiadomość o nagrodzie uderzyła ją jak piorun. Przez głowę przelatywały jej setki myśli: Jak to się stało? Dlaczego ja? Jak mnie znaleźli? Nie mogła w to uwierzyć. Była szczęśliwa.