19 czerwca

 

Miejskie safari, czyli o przyrodzie w mieście inaczej

Pewnego letniego dnia, w ramach akcji „Idziemy na pole!”, wybraliśmy się do centrum miasta na poszukiwanie zwierząt. Oto kilka przykładów, które udało nam się odnaleźć – gołąb (setki gołębi, mieszkamy w Krakowie), mrówki, psy, orzeł, jeleń, słonie, bizon, lwy, muchy, żaby, świnie i wiele innych. Dodam, że nie byliśmy w ZOO. Jak to możliwe? Po prostu postanowiliśmy notować i fotografować wszystko, niezależnie czy było to żywe zwierzę czy jego wizerunek. A tych nie brakuje – na budynkach, na reklamach, w książkach na witrynach, w sklepach z zabawkami… Rzeźby, płaskorzeźby, grafiki… Bogactwo i różnorodność wprawiają w osłupienie. Z pewnością każdy jest w stanie wymienić przynajmniej kilka takich elementów w swoim mieście, ale gdy zaczniemy ich szukać świadomie okazuję się, że są ich setki. Ludzie zawsze, nawet zabudowując kolejne tereny, odczuwali potrzebę pozostania w kontakcie z naturą, czuli się jej częścią. Używali więc wizerunków zwierząt w szyldach i w nazwach domów, sklepów (Apteka Pod Orłem, Dom Pod Pająkiem).

04.2

Fot. Anna Komorowska

Ale jak zaznaczyłam na początku szukaliśmy wszystkich zwierząt. I podobnie jak w przypadku wizerunków fauny w architekturze, potrafimy wymienić kilkanaście gatunków zwierząt żyjących w mieście. Gdy zaczynamy szukać odnajdujemy o wiele więcej. Czasami wystarczy wyjść dosłownie za róg domu:

„Pewnego dnia nowy nauczyciel powiedział dr Marii Montessori, że wokół jego miejskiej szkoły nie ma nic godnego odkrywania. Maria Montessori wyprowadziła więc dzieci przed budynek. Po godzinie nie odeszły one nawet trochę dalej niż sięgał mały zachwaszczony ogródek. Znalazły tam niezliczone oznaki życia, które ich całkowicie zafascynowały” (Susan Stephenson „The Joyful Child”).

Nie zapominajmy, że dla dzieci odkrycie mrowiska między betonowymi płytkami może sprawić, że poczują się jak Dybowski. Nie mówiąc już o tym, co dzieje się pod taką płytką. Zabawa w szukanie „ukrytych” zwierząt uczy spostrzegawczości, jest dobrą zachętą dla dzieci nie przyzwyczajonych do dłuższych pieszych wycieczek, może też stać się pretekstem do wielu rozmów na temat przyrody w mieście i poza nim.

Oczywiście podobny spacer można urządzić śladami flory. „Roślinni partyzanci” pojawią się w najmniej oczywistych miejscach – na murkach, na chodnikach, w rynnach. Królują mlecze i inne chwasty. A na budynkach – kasztanowce, laury i akanty, róże i lilie. Z kamienia, drewna, metalu. Wierne kopie i twórcze interpretacje. Czekają na odkrycie…

A skoro już mowa o mleczach można również wybrać się na poszukiwanie roślin jadalnych. Jest to z pewnością wyższa szkoła jazdy, ale też więcej satysfakcji – nie wystarczy znaleźć jakąkolwiek roślinę, trzeba ją rozpoznać, upewnić się, że nie mylimy jej z czymś innym. Kilka lat temu powstała mapa z ogólnodostępnymi drzewami owocowymi w Londynie – Fruit City. Jej twórca, Vahakn Matossian, zachęca do jej uzupełniania. Idea rozpowszechniła się na całym świecie. W Polsce podobną mapę starają się zrobić Jodie Baltazar i Paulina Jeziorek w ramach akcji Jadalna Warszawa. Swoje znaleziska odnotowują na międzynarodowej stronie fallingfruit.org. Niektórzy mają opór, aby zdecydować się na konsumpcję owoców rosnących w mieście. A jest ku temu mnóstwo okazji, bo można je spotkać na terenie dawnych ogródków działkowych lub w okolicy istniejących, nad rzekami i w innych miejscach. W wielu przypadkach w miejscach bardziej dzikich i mniej zanieczyszczonych niż na wsi ciągnącej się wzdłuż drogi tranzytowej. No i możemy mieć pewność, że nie są pryskane pestycydami.

Dodajmy jeszcze miejskie „góry”. W trakcie wyprawy na Babią Górę Franek uparł się, że on pójdzie sam. I szedł! Przez 15 minut (a w drodze powrotnej jeszcze przez 30 minut) przebierał dzielnie swoimi małymi, rocznymi wówczas, nóżkami. Pomyślałam o tych wszystkich „szczytach”, które są w jego zasięgu – kopiec Krakusa (i pozostałe kopce w Krakowie), Wzgórze Wawelskie, Wzgórze Lasoty… Pomysłem może być stworzenie własnego domowego regulaminu miejsko-górskiej odznaki turystycznej i wyruszenie na zdobywanie lokalnych „szczytów”.

  Co kamienny lew, rzeźbiony liść kasztanowca i sztucznie usypany kopiec mają wspólnego z przyrodą? Niewiele lub bardzo dużo – zależy od tego jak to wykorzystamy. W rękach mądrego pedagoga mogą stać się zachętą, punktem wyjścia do rozmów i przekazywania wiedzy o faunie, florze i krajobrazie. Dla rodzica mogą stać się pomysłem na ciekawe spędzanie czasu. Dla dziecka to bezcenny czas spędzony w twórczy i aktywny sposób z dala od telewizora.

Anna Komorowska

Tagi: , , ,

Listopad 2024

pon wt śr czw pt sob nie
1
3
4
5
6
7
8
9
  • Międzynarodowy Dzień Walki z Faszyzmem i Antysemityzmem
10
11
12
13
14
15
16
17
18
  • Europejski Dzień Wiedzy Antybiotykach
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
30

Najbliższe święta

Zapisz się do newslettera